środa, 11 maja 2011

Zapraszamy na Bydgoskie Dni Różnorodności!

Członkinie i członkowie bydgoskiego koła Zielonych 2004 od samego początku aktywnie angażują się w przygotowania do Bydgoskich Dni Różnorodności. W tym roku w ramach mini-festiwalu BDR odbędą się dyskusje nt. edukacji antydyskryminacyjnej w szkołach i obecności osób LGBT w kościele, w programie znalazła się także Żywa Biblioteka i - w punkcie kulminacyjnym - Dzień Milczenia. Do Bydgoszczy przyjadą także Marta Konarzewska i Piotr Pacewicz, autorka i autor "Zakazanych miłości", a goście z PLUS Mannheim - organizacji LGBT z miasta partnerskiego Bydgoszczy - opowiedzą o swojej działalności w Niemczech.

Gościem honorowym będzie dr Gerhard Schick, niemiecki działacz LGBT i zielony deputowany Bundestagu z Badenii-Wirtembergii.

Poniżej publikujemy program Bydgoskich Dni Różnorodności 2011. Więcej informacji można znaleźć na profilu wydarzenia na Facebooku.

piątek, 13 maja 2011
godz. 17.00 - “Szkoła (nie)dyskryminacji?” - debata z zaproszonymi gośćmi
miejsce: Teatr Polski Bydgoszcz, Al. Mickiewicza 2
godz. 21.00 - impreza w Red Art, ul. Dworcowa 72

sobota, 14 maja 2011
godz. 13.00 - “Zakazane miłości” - spotkanie z Martą Konarzewską i Piotrem Pacewiczem
miejsce: Klub Mózg, ul. Gdańska 10
godz. 15.00 - Marsz Milczenia
ruszamy spod Teatru Polskiego w Bydgoszczy
godz. 17.00 - “Poza mną wszyscy są inni” - prezentacja projektu stowarzyszenia PLUS Mannheim
miejsce: Teatr Polski Bydgoszcz, Al. Mickiewicza 2

niedziela, 15 maja 2011
godz. 12.00 - Żywa Biblioteka
miejsce: Klub Mózg, ul. Gdańska 10

poniedziałek, 16 maja 2011
godz. 18.00 - “Kościół miejscem homofriendly?” - Spotkanie z ks. Tomaszem Puchalskim, prezbiterem Reformowanego Kościoła Katolickiego w Polsce

środa, 4 maja 2011

Psia polityka

Problem z psimi nieczystościami na chodnikach i trawnikach to problem dotyczący wszystkich polskich miast, z którym zdecydowanie trzeba walczyć. W Bydgoszczy walka ta niestety przerodziła się nie w walkę z psimi odchodami, ale… z samymi psiakami i ich właściciel(k)ami.

Spacery po Fordonie z Billem, moim 5-letnim labradorem, coraz częściej stają się dla nas źródłem nie odpoczynku i relaksu, ale stresu i nerwów.  Mimo tego, że zawsze sprzątam po swoim psiaku  – już nie raz zostałam skarcona za to, że mimo iż sprzątnęłam, to nie powinnam pozwolić, aby mój pies załatwiał się akurat w tym miejscu  – bo „pod moim oknem” (czyli przynajmniej dobrych kilkanaście metrów od ściany budynku), bo to za ładna trawa, bo tu ludzie chodzą, bo w pobliżu jest kościół (autentyczna uwaga, którą zdarzyło mi się kiedyś usłyszeć). Dochodzi do tego, że niektórzy mieszkańcy i mieszkanki mojego osiedla urządzają dosłownie dzikie awantury osobom spacerującym z psami o to, że mają czelność przechodzić z psami chodnikiem „pod ich oknami”, bo osiedla mieszkaniowe to nie jest miejsce na psy, które powinny przecież być poprzywiązywane do bud na wsiach, bo tylko tam jest ich miejsce…

Walka z psimi nieczystościami przerodziła się więc w walkę z posiadaniem psów w ogóle. I niestety wiele osób jedyny sposób na czystość w mieście widziałaby w prawnym zakazaniu posiadania psów w miastach…

W Bydgoszczy brakuje przemyślanek psiej polityki. Ba!, brakuje jakiejkolwiek psiej polityki! Dla mnie bowiem akcja „Pokaż klasę – sprzątaj po swoim pupilu”, która ogranicza się do drukowania plakatów i wystawianiu tabliczek informujących o tym, że należy sprzątać po swoim psie to nie jest coś, co zasługuje na miano miejskiej, psiej polityki. No tak – są jeszcze darmowe torebki na psie odchody. Szkoda tylko, że w Fordonie, w końcu największej dzielnicy, bydgoskiej sypialni,  dystrybutorów z woreczkami nie uświadczymy. Podobnie jest z koszami, do których można nieczystości wyrzucić – jest ich stosunkowo niewiele i są rozmieszczone bardzo nieregularnie. Psia polityka w Bydgoszczy to także wysokie kary nie tylko dla osób niesprzątających po swoich pupilach, ale także dla strażników miejskich, którzy czystości w swoim rejonie nie dopilnują.

Prawdziwa psia polityka powinna opierać się nie na karach, ale na edukacji. Powinna uczyć właścicieli odpowiedzialności za swoich czworonożnych przyjaciół. Powinna też uwrażliwiać ich na psie potrzeby i pomóc w ich spełnianiu (choćby w Poznaniu wydzielono w wielu parkach miejsca, gdzie można spuścić swojego psa ze smyczy, wprowadzono obowiązkowe i bezpłatne chipowanie psów, miasto wydaje publikacje z poradami dla właścicieli i mapami wspomnianych wcześniej miejsc, gdzie psiaki mogą się swobodnie wybiegać). Wszystkich mieszkańców i mieszkanki powinna natomiast uczyć tego, że psy to też obywatele i obywatelki naszego miasta, którzy mają prawo do korzystania (oczywiście na określonych warunkach) z przestrzeni miejskiej. Taka uwrażliwiająca psia polityka pomoże nie tylko w pozbyciu się problemu niesprzątniętych psich kup, ale także nauczy ludzi empatii w stosunku do zwierząt i uświadomi, że są to żywe istoty, nasi sąsiedzi i sąsiadki, którzy mają swoje prawa i obowiązki, jak każde z nas. Ten aspekt powinien być szczególnie ważny w czasach, kiedy coraz częściej dochodzi do bestialskiego traktowania (bicia, głodzenia, maltretowania i mordowania „dla zabawy”) zwierząt.

Marta Megger