środa, 22 września 2010

Polityka transportowa a dylematy władzy

Wzrost liczby samochodów, które jeżdżą po ulicach naszych miast jest dla mieszkanek i mieszkańców realnym problemem, a dla władz – wyzwaniem. Spaliny, hałas, dwutlenek węgla, zawłaszczanie przestrzeni publicznej i coraz większe korki, skutecznie uniemożliwiające sprawne przemieszczanie się po mieście – oto rezultaty polityki, jaka jest prowadzona w większości polskich miast, także w Bydgoszczy.

Idea Dnia Bez Samochodu, który obchodzony jest już w całej Europie, narodziła się w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych we Francji. Jest próbą zwrócenia uwagi na problem, któremu z biegiem czasu może być coraz trudniej stawić czoła. Budowa nowych dróg i zwiększanie liczby miejsc parkingowych nie prowadzą do poprawy sytuacji, przeciwnie – są zachętą do korzystania z komunikacji samochodowej, która obecnie i tak jest zdecydowanie uprzywilejowana, mimo że jest najmniej ekologiczna i społeczna – blado wypada w porównaniu z rowerem, tramwajem czy przejściem pieszym.

Prawdziwym, odważnym zmierzeniem się z problemem jest inwestowanie w lepsze rozwiązania – komunikację publiczną, rowerową i pieszą. Buspasy, jakość infrastruktury rowerowej w mieście (ilość, lokalizacja i jakość ścieżek oraz parkingów rowerowych), ceny biletów, bezpieczeństwo na przystankach, płaskie chodniki z podjazdami obok schodów oraz komfort podróży w środkach komunikacji miejskiej (na który mają wpływ także takie „drobiazgi” jak sprawna klimatyzacja, czytelne komunikaty dot. zmian trasy, czy wyświetlacze, które wskazują nazwę następnego przystanku – poprawnie!) mają wpływ na decyzję tysięcy bydgoszczanek i bydgoszczan jaki środek transportu wybiorą w drodze do pracy, szkoły i na uczelnię. Porządna polityka transportowa w rzeczywistości nie niesie za sobą wielkich kosztów. To, czego wymaga od miejskich urzędniczek i urzędników, to wiedza oraz, przede wszystkim, konsekwencja i dobra wola.

Karty miejskie, które w pierwszej kolejności są „elektronicznym biletem” komunikacji publicznej, już dawno wprowadzono w Warszawie, Krakowie, Gdańsku, czy nawet Inowrocławiu. Są standardem, który się sprawdził i na który zasługuje także Bydgoszcz – nawet jeżeli wprowadzenie Karty możliwe jest tak późno i dopiero na chwilę przed wyborami samorządowymi.

Buspas w ciągu ulic Paderewskiego i Staszica między Aleją Mickiewicza i ul. Markwarta usprawnił podróż autobusem ze wschodu Bydgoszczy do centrum, jednak prawdziwym wyzwaniem pozostaje wciąż ul. Kujawska dla zjeżdżających w stronę Ronda Bernardyńskiego. Prezydent Dombrowicz może obawiać się uprzywilejowania komunikacji publicznej w tym miejscu przed wyborami, jednak dla przyszłego prezydenta (lub przyszłej prezydent!) Bydgoszczy, wytyczenie w tym miejscu osobnego pasa dla autobusów powinno być jedną z pierwszych decyzji. Mieszkanki i mieszkańcy Warszawy rok temu byli przeciwni wytyczaniu pasów wyłącznie dla autobusów, ale od tego czasu wyznaczono już 35 km buspasów, w tym w ścisłym centrum miasta, i w chwili obecnej swoje niezadowolenie wyraża już tylko co piąta osoba. To rozwiązanie, które jest ekologiczne, prospołeczne i egalitarne – z autobusu może skorzystać większość z nas, z samochodu – nie każdy.

Rowery bardzo często dalej – w zupełnie niezrozumiały sposób – traktowane są jako rekreacja, na którą miejsce można znaleźć w Myślęcinku, a nie w centrum. To błąd! Większość pokonywanych przez nas w mieście podróży odbywa się na trasie nie dłuższej niż 5 km. To odległość, którą bez problemu znaczna część z nas może pokonać rowerem – pod warunkiem istnienia odpowiedniej infrastruktury, takiej jak dobra pod względem wykonania i lokalizacji ścieżka oraz stojak rowerowy blisko miejsca docelowego. To naprawdę dużo nie kosztuje, a przynosi wymierne korzyści – im więcej osób, które zdecydują się wsiąść na rower zamiast do samochodu, tym mniej hałasu, tym więcej czystego powietrza, zdrowsze społeczeństwo – a wszystko to ma wpływ na obniżenie kosztów społecznych, w tym na przykład wydatków na służbę zdrowia. (A jeżeli już tak bardzo władzom zależy na wyprowadzeniu rowerzystek i rowerzystów do Myślęcinka, to niech zapewnią chociaż porządną ścieżkę rowerową wzdłuż ul. Gdańskiej, żeby do Myślęcinka dojazd był szybki i bezpieczny.)

Podobnie rzecz ma się z gminami ościennymi, za którymi zdaje się nie przepadać Konstanty Dombrowicz. Białe Błota bardzo dużo dopłacają do utrzymania linii 92 kursującej między Rondem Grunwaldzkim a Murowańcem – pojawiają się nawet sygnały, że te koszty są za duże i gmina może chcieć zrezygnować z umowy z Bydgoszczą. Tymczasem sprawna komunikacja zbiorowa, łącząca Bydgoszcz z gminami ościennymi, to nie tylko ułatwienie dojazdu mieszkankom i mieszkańcom Białych Błot, Osielska, Brzozy, czy Niemcza. To także zysk dla bydgoszczanek i bydgoszczan w postaci czystszego powietrza oraz mniejszej ilości samochodów w centrum, czyli braku korków paraliżujących miasto. Nie zrobimy na złość tym, którzy mieszkają poza Bydgoszczą, utrudniając im dojazd do centrum – tracimy na tym wszyscy.

Szkoda, że Urząd Miasta angażuje się w obchody Europejskiego Dnia Bez Samochodu w tak niewielkim stopniu, a główną imprezę organizuje prywatna uczelnia. Szkoda, że na tej imprezie nie pojawia się prezydent miasta – szkoda także, że dzieje się tak ze względu na jego udział we mszy świętej w tym samym czasie. Szkoda, że polityka transportowa wciąż nie należy do najważniejszych tematów przed wyborami samorządowymi.

Warto, żeby (nowy!) prezydent zrobił bilans ekologiczny – priorytet zdecydowanie należy się komunikacji pieszej, następnie rowerowej i zbiorowej, a dopiero na samym końcu należy myśleć o pojedynczych samochodach z pojedynczymi kierowcami. Warto, żeby ewentualne zyski i straty brać pod uwagę dokonując wszelkich decyzji. Budowa nowej drogi czy wyposażenie autobusów w klimatyzację? Kolejny parking dla samochodów w centrum czy inwestycja w chodniki dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnością i rodziców z dziecięcym wózkiem? Budowa przejścia podziemnego lub naziemnego przy ulicy czy wydłużenie lub zmiana trasy kursowania autobusu, zgodnie z potrzebami mieszkanek i mieszkańców? Zieloni nie mają takich dylematów.


Paweł Fischer-Kotowski, przewodniczący koła bydgoskiego Zielonych 2004

2 komentarze:

  1. Gratuluje dobrego tekstu! może ciut za dużo zielonych argumentów (te ekonomiczne czasem bardziej przemawiają do ludzi), ale ukazałeś w tym krótkim felietonie wiele aspektów budowania polityki zrównoważonego transportu. Pewnie kilka uwag bym miał, ale to dobrze: bo tekst prowadzi do refleksji i chęci dyskusji. pozdROWER!

    OdpowiedzUsuń
  2. 42 yrs old Accountant I Boigie Rowbrey, hailing from Baie-Comeau enjoys watching movies like Eve of Destruction and Board games. Took a trip to Sacred City of Caral-Supe Inner City and Harbour and drives a Sable. sprobuj na tej stronie

    OdpowiedzUsuń

Komentarze publikowane pod wpisami na blogu nie odzwierciedlają opinii Zielonych 2004 i są tylko prywatnymi opiniami ich autorek i autorów.