poniedziałek, 13 września 2010

There is no TINA*

Rok temu z haczykiem udało mi się wybronić przed wycinką dwa drzewa rosnące przed klatką bloku, w którym wtedy mieszkałam. O sprawie pisała między innymi „Gazeta Pomorska” (http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20090804/BYDGOSZCZ01/482943651). Minął rok z haczykiem, już tam nie mieszkam, ale drzewa wciąż rosną i rosną. A ja wciąż jestem w Zielonych 2004. Nadal bowiem wierzę, że inny świat jest możliwy. Choć to może kwestia dyskusyjna – wydaje mi się, że wraz z upływem czasu obrastam w jakieś przydatne mądrości życiowe. Wyklucza to zatem – chyba, mam nadzieję – potencjalną infantylność czy młodzieńczą naiwność wyżej wymienionego alterglobalistycznego hasła, jakie to łatki mógłby mu, temu hasłu, przypiąć jakiś zrzędo-sceptyk. A bo to ich mało, tych zrzędo-sceptyków? Zawsze się jakiś znajdzie, za każdym rogiem jeden się czai – żeby wyskoczyć nagle i z dezaprobatą pogrozić palcem w geście „nie, nie, nie, proszę się rozejść i wrócić pod miotłę, gdzie wasze miejsce, i tam cicho siedzieć”.

Tak, im jestem starsza, tym mocniej i mocniej wierzę, że istnieje alternatywa dla neoliberalnej globalizacji korporacyjnej, dla takiego status quo, na które wszyscy narzekają, ale nikt nic nie robi, by je zmienić. No właśnie. Już dochodzę do sedna sprawy. Cierpliwości!

Po zeszłorocznej interwencji w sprawie drzew rosnących przed moją byłą klatką, w tym roku przyszedł czas na kolejną (interwencję, nie klatkę). Nie wahałam się ani przez moment, kiedy w „Czasie Świecia”, lokalnym dodatku do „Gazety Wyborczej”, wyczytałam o planowanej przez radnych gminy Lniano wycince lip objętych ochroną, rosnących przy trasie Lniano–Tleń. W pół godziny napisałam list otwarty do pięciu instytucji, jakie podejrzewałam o to, że mogłyby być równie jak ja zaniepokojone zaistniałą sytuacją. (List do przeczytania na stronie internetowej Zielonych 2004 pod adresem: http://www.zieloni2004.pl/art-3807.htm). Odpowiedzi doczekałam się ze strony zaledwie jednej z nich – Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Bydgoszczy – w dodatku nie do końca klarownej (http://www.zieloni2004.pl/art-3816.htm). Ale nie o tym chciałam pisać. Po tym, jak poklęłam sobie w duchu na urzędnicze wygrzane stołki, zaczęłam rozmyślać w innym kierunku. Z jednej strony, w kierunku równie pesymistycznym, ale z drugiej – dającym jakąś nadzieję. Chodzi o reakcje moich znajomych na takie moje „akcje”: chodzi to, zbiera jakieś podpisy, wykłóca się, szarpie, pisze listy, wyrywa sobie włosy owładnięta trichotillomanią. „Fajnie – mówią – fajnie, zajebiście, że KTOŚ COŚ ROBI, super. Mi wycięli pod blokiem drzewa i nikt nic nie zrobił. Ach i och, co za zły świat”. Jak to: KTOŚ COŚ ROBI? No, ja na przykład robię, ale ty też możesz. On, ona, oni mogą. My możemy, wy możecie. Pomożecie?

Jesteś obywatelem/obywatelką – nie tylko możesz, ale i powinieneś/powinnaś. Co to za letarg, niewiara we własne możliwości, w ważność głosu jednego, pojedynczego, „szarego” człowieka, za którym nikt nie stoi? Że niby nie ma znaczenia: zbyt cichy, pozostanie niedosłyszany? Brednia. Przypomniało mi się, jak Darek Szwed, współprzewodniczący Zielonych 2004, objaśniał jakiś czas temu na Facebooku matematyczne podstawy polskiej DEMOKRACJI: „100 000 podpisów = 1 x 100 000 podpisów = 10 x 10 000 podpisów = 100 x 1000 podpisów = 1000 x 100 podpisów = 10 000 x 10 podpisów = 100 000 x 1 podpis. Dlatego każda i każdy z NAS jest tak ważna i ważny dla PRZYRODY – Ty decydujesz, w jakim KRAJU mieszkasz!”.

Dobre, lubię to. I będę dalej chodzić, zbierać jakieś podpisy, wykłócać się, szarpać, pisać listy i wyrywać sobie włosy owładnięta trichotillomanią – tak długo, aż to zrozumiesz, że możesz, że warto, i połączymy nasze siły w walce o inny, lepszy świat dla nas i dla przyszłych pokoleń.

Emilia Walczak, przewodnicząca koła bydgoskiego Zielonych 2004

***
* TINA − akronim slogan „There is no alternative” (z ang. nie ma alternatywy), który był używany przez Margaret Thatcher, byłą premier Wielkiej Brytanii. Slogan ten odnosi się do poglądu, że globalizacja ma opierać się na wolnym rynku i wolnym handlu, gdyż nie istnieje żadna alternatywa dla globalnego kapitalizmu. Zdobył on popularność wśród zwolenników neoliberalnego modelu globalizacji. Alterglobaliści uważają natomiast, że rzekomy brak alternatywy to chwyt retoryczny, mający na celu wyciszenie dyskusji nad kształtem globalizacji. Został ukuty opozycyjny wobec TINA slogan TATA! („There are thousands of alternatives!", z ang. istnieją tysiące możliwości), który nawiązuje z kolei do popularnego hasła alterglobalistów „another world is possibile” („inny świat jest możliwy”).
Źródło: Wikipedia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze publikowane pod wpisami na blogu nie odzwierciedlają opinii Zielonych 2004 i są tylko prywatnymi opiniami ich autorek i autorów.